Rodzice są dla nas wsparciem, wzorem i bohaterami naszego dzieciństwa. Nadchodzi jednak czas, kiedy warto zamienić się rolami i okazać wsparcie rodzicom, którzy w pewnym wieku potrzebują nas bardziej, niż my ich. Przeczytajcie list od Pani Pauliny, która mierzy się obecnie z problemem w tym temacie. Przeczytajcie.
"Redakcjo,
Widzę, że ludzie często wysyłają do Was listy. I za każdym razem można przeczytać coś sensownego w komentarzach. To skłoniło mnie do podzielenia się z Wami własnym problemem. Jestem mamą 3 dzieci, żoną, siostrą i córką. Moje życie jest udane, dzieci są grzeczne, zdrowe, wszystko z boku wygląda na wspaniałą rodzinę i życie bez problemów.
Ale tak nie jest, a problem leży dokładnie w mojej mamie.
Jest cudowną osobą, wychowała nas pięcioro: mnie, jedną siostrę i trzech braci. Od kiedy też pamiętam, naucza języka polskiego w jednej z podstawówek. Ciężko pracowała całe życie, łącząc pracę z obowiązkami domowymi. W wolnych chwilach jeszcze udzielała się w kółkach, wspomagała wolniej rozwijające się dzieci, od dłuższego czasu jest też babcią i z przyjemnością poświęca swój czas dzieciom. Kocha dzieci, zawsze powtarzała, że jest nas za mało i że szkoda, że nie mieliśmy jeszcze chociaż jednego Maluszka w domu.
Zobacz też: Czy Babcia ma obowiązek być etatową nianią?
Wiem, że długo zmagała się z trudną sytuacją w swoim rodzinnym domu. Jej mama, a moja babcia, była bardzo zimną kobietą. Nigdy nie przytulała swoich dzieci, nie mówiła im, że je kocha. Wymagała bardzo dużo, pilnowała przestrzegania surowych zasad i chyba nie pamiętam, żeby kiedykolwiek się uśmiechała. Mówiło się w rodzinie, że to wojna tak zmieniła babcię, ale chyba nigdy nie dowiem się, jak było naprawdę. W każdym razie podejrzewam, że dlatego mojej mamie udało się stworzyć dom pełen miłości i ciepła. I dlatego chciała mieć tak wiele dzieci. Jest wspaniałą mamą, nie mogę jej nic zarzucić.
Od pewnego czasu jednak zuważyłam u niej dziwne zachowania. Staje się momentami agresywna z powodów, które kiedyś zupełnie jej nie ruszały. Jest nerwowa, często zapomina, co mówiła przed chwilą, mota się w opowieściach. Czasami opowiada nawet rzeczy, które miały miejsce dawno temu... Raz nawet nazwała moją córkę Paulinką, kiedy ja stałam obok...
Kiedy więc zadzwoniła do mnie dyrektorka, że moja mama dziwnie się dzisiaj zachowywała w pracy i podniosła rękę na jednego z uczniów (co wcześniej nigdy w życiu jej się nie zdarzało), postanowiłam nie zwlekać ani minuty dłużej. Zabrałam mamę natychmiast do lekarza.
Okazało się, że mama ma już zaawansowaną demencję starczą, która wywołała alzheimera. A może to z powodu boleriozy, bo o tym też wspominał lekarz. Mama najpierw zaczęła zadawać dziwne pytania lekarzowi, a kiedy zobaczyła, że płaczę, powiedziała, że "co ja głupia beczę, nic jej przecież nie jest". Lekarz uspokoił mnie, że to normalne przy tej chorobie. I przepisał leki, pocieszając, że może chwilowo wstrzymają chorobę.
Moja mama po lekach poczuła się lepiej, wróciła jeszcze do szkoły, twierdząc, że musiała to być chwilowa niemoc. Dokończyła rok szkolny bez większych afer, poza tym, że skrzyczała dzieci na apelu kończącym rok szkolny...
Nikt spoza rodziny nie wie, co jest mamie. Ciężko mi to tłumaczyć wszystkim. Czuję, że nie tak wyobrażała sobie swoją starość. I jeszcze szkoła, która wypowiedziała jej umowę... Od przyszłego roku moja mama nie będzie już nauczycielką, a od kiedy wszyscy staliśmy się dorośli, to był jej jedyny cel w życiu...
Nie powiedziałam jej. Ona już ma pełny plan nauczania na przyszły rok dla swoich klas, cieszy się, jak co roku. Ale ma też gorsze dni - rzuca rzeczami, płacze, krzyczy i jest newrowa. A potem znowu wraca moja potulna i ciepła mama, którą tak dobrze znam. Zabrałam ją do swojego domu, boję się, że zrobi sobie krzywdę, gdy zostanie sama.
Trudno mi zdecydować, co zrobić z mamą, jak jej wytłumaczyć i komu powierzyć ją pod opiekę. Czuję się jak najgorsza córka, spuszczam wzrok gdy widzę znajomych rodziny, nie chcę tłumaczyć tym ludziom, że stara, dobra mama już nie wróci. Jednocześnie dzieci ciągle mówią, że Babcia robi dziwne rzeczy - ostatnio wstawiła pusty elektyczny czajnik, który zaczął wręcz syczeć... Nie wie co robi, jakby nie panowała nad tym. Mąż jest wściekły, twierdzi, że babcia stanowi zagrożenie dla naszych dzieci. Ale przecież to moja mama... Mam ją oddać do domu starców?
Nie wiem, co zrobić i jaką decyzję podjąć. Moje rodzeństwo pochowało się w domach i tylko od czasu do czasu dzwonią zapytać jak mama... Czy ktoś może miał podobną sytuację? Podpowie, co zrobić? Załamuję już ręce..."
Wciąż czekamy na Wasze listy oraz odpowiedzi na listy innych czytelników pod adresem: redakcja@supermamy.pl oraz w komentarzach.
AK