Większość rodziców skraży się na to, że właściwie nie funkcjonują już jako para, lecz tylko jako mama i tata. Gdy po całym ciężkim dniu dziecko w końcu idzie spać, to para nie ma już na nic siły i zabiera się za swoje sprawy, siada przed telewizorem albo zagląda na Facebooka. W prostej linii skazuje to związek na niepowodzenie. Co więc można robić, gdy bardzo by się chciało, ale w sumie to się nie chce?
Priorytety
Oczywiście, że jest trudno. Czasami młoda mama bardziej marzy o krzyżówkach sam na sam ze sobą niż o zbliżeniu z partnerem. Trzeba więc zastanowić się, co jest dla nas ważniejsze. Jeśli raz wybierzemy krzyzówki to nic się nie stanie. Gorzej, jeśli będzie się tak działo przez miesiąc. Potem wpadamy w rytynę. Trzeba organizować sobie czas i zawsze na pierwszym miejscu stawiać to, co jest najważniejsze.
Randki z przymusu
To, że nie macie na nic ochoty nie wynika tylko z dziecka, lecz także z tego, ze Wasze myśli krążą wyłącznie wokół dziecka i pracy. Na Was nie ma tam już w ogóle miejsca. Zatem raz w miesiącu idźcie pod przymusem na randkę. Na pewno znajdziecie kogoś do opieki nad dzieckiem, a sami pójdziecie na kolację i być może zachce się Wam znowu spojrzeć sobie głęboko w oczy.
Punkt styczności
Zanim zaczniecie organizować sobie czas, może warto poszukać czegoś, co będzie Was łączyć, a co nie będzie związane z dzieckiem. Wiele par po ukończonym roczku dziecka decyduje się na wspólny sport, często jest to strzelnica albo wspólne wyjącia na bieganie (choć to tylko wówczas, gdy ma się kto zająć dzieckiem). Możecie też postawić na cokolwiek innego - chodzi o to, żeby Wam się chciało i dla siebie samych i dla siebie nawzajem. Nic tak nie łączy dwojga ludzi jak wspólna pasja.