Przed Świętami Wielkanocnymi dziewczynki zniknęły bez śladu. Ich ojciec, Brytyjczyk John P., zabrał je do siebie. Miał odwieźć córki do matki w niedzielę wielkanocną po południu. Okazało się, że wywiózł je w nieznane.
- Mia była chora, przyjmowała antybiotyki. Ava tuż po świętach była umówiona na badania. Miała mieć robiony rezonans głowy. Wykonujemy go regularnie, w związku z wylewem, który miała tuż po urodzeniu. Bardzo się zdenerwowałam, gdy John nie odprowadził dziewczynek o umówionej porze, próbowałam się z nim skontaktować, ale jego telefon milczał – mówi Aleksandra, mama dziewczynek.
Pani Aleksandra jest Polką z francuskim obywatelstwem. Mieszka i pracuje w Metz. Tam też mieszkał jej były partner, John P., z którym rozstała się w ubiegłym roku.
Zgodnie z decyzją francuskiego sądu, dziewczynki miały mieszkać z matką. Ojciec mógł zabierać je do siebie co drugi weekend, a także spędzać z nimi połowę wakacji i ferii. Nie wolno mu było jednak wywozić ich za granicę.